Babciowanie
Ostatnio mój czas obfituje w cudowne spotkania, wydarzenia i połączenia. Dzieci się rodzą. Dzieci rosną. Zachłystuje się zachwytem nad światem, który wydaje się coraz bardziej dla mnie dostępny. Już za miesiąc wybieram się w kolejną podróż- tym razem w rejony Murcji- aby świadkować narodzinom w otoczeniu natury, bez medycznej asysty.Będę mieszkać blisko przyszłych rodziców, na ich ziemi, w kamperze. Nie muszę martwić się o transport, taksówki w środku nocy. To ogromny komfort.
Jedna nowość być może czeka mnie tam. Już około pół roku temu napisała do mnie młoda kobieta pragnąca zostać doulą. Chce "uczyć się doulowania" w jego źródle, w najkrwawszych ranach i przy najświętszych ołtarzach. Dowiedziała sie o tym, jak pracuję od kobiety, ktora urodziła ze mną niespełna rok temu online- byłam jej wirtualną doulą- i doszła do wniosku, że to jest to. Łączył nas wirtualny kontakt (mieszka w innym kraju) aż przyszedł moment, że dziewczyna postanowiła dosłownie ruszyć za mną. I pojedzie ze mną do community gdzie mieszka moja najbliższa klientka.Oczywiście wszystko za zgodą samej Bogini czyli tej, od której ja również uczyć się będę już niebawem.
Młoda doula jest świadoma, że prywatność w porodzie jest najważniejsza i w związku z tym może nawet nie zobaczy jak dziecko przychodzi na świat. Ale ja także nie zawsze to oglądam. To nie kino.
To na czym się skupimy to siostrzeństwo, służba, cisza.
Nie mogę się doczekać.
To jest życie, które chciałabym mieć na starość- owszem, myślę już o tym- bo przecież nie o emeryturze🙂 Moim marzeniem jest babciowe doulowanie rodzącym oraz tym, które dopiero obierają tę drogę birthkeepingu. Właśnie robię pierwszy krok ku temu i czuję potężną ekscytację.
Komentarze
Prześlij komentarz