Wszyscy razem

 Po prawie miesiącu rozłąki przyjechali wczoraj! Marcin,  Felek i nasze psy. Wszyscy od razu się zaaklimatyzowali i poczuli świetnie w domu- byłam zaskoczona, bo ja potrzebowałam na to 2 dni gdy tu przybyłam. Jednak roznica polega na tym, że my weszliśmy do pustego, trochę bezosobowego pomieszczenia a oni w narobiony przez maluchy bałagan, kuchnie pachnącą smażonymi bakłażanami i przekrzykujące się dzieci pragnące pooprowadzać po "włosciach". Nie ma co ... czujemy się tu naprawdę komfortowo. Do tego stopnia, że z pewną niechęcią myślę o wyprawie do Portugalii, która czeka mnie w listopadzie- mam tam poród jako doula. Miałam zabrać Felka i Locię ale malutka kategorycznie odmawia. Nie chce stąd lecieć nigdzie i ja ją doskonale rozumiem. Czy to się wydarzy? Czy dojdzie do sytuacji, w której ja polecę a ona nie...? Byłby to duży skok dla nas, dla niej i dla mnie. Cały czas karmiona jest piersią ale coraz rzadziej potrzebuje tego uspokajacza a ja mleka praktycznie nie mam. Ciężko mi uwierzyć, że zaraz będziemy obchodzić jej 4 urodziny.

Jeśli polecę sama i Locia nie wróci do cycusia to będzie to prawdopodobnie moje pożegnanie z kilkunastoletnim okresem w moim zyciu, w którym bez przerwy karmiłam piersią. Dziwnie mi z tym. Do niedawna nie umiałam sobie tego wyobrazic: jak to? Nie będę już mamą małego dziecka? Czy ja umiem być kimkolwiek innym?

Całe moje dorosłe życie jestem w ciąży albo mam małe dzieci, karmię, piastuję, wycieram pupy i nosy. Od ponad 15 lat to główne moje zajęcia i one mnie definiują. Nie wiem jak to jest być dorosła bezdzietną kobietą. To doświadczenie nie było mi dane i zupełnie nie mam do losu pretensji- ale teraz u progu czterdziestki czuję potrzebę przearanżowania mojego statusu. 

Bo jest tak wiele kobiet,  dla których jestem Marią, nie mamą Felka i Lili, Gustawka i Loci, nie tą co ma 4 dzieci i wszędzie chodzi z nimi wszystkimi albo przynajmniej z jakąś częścią gromady.

Jestem ich doulą i moje dzieci są dla nich tylko tłem, zbiorem historii, które czasami przywołuję. Ale nie one mnie określają w tych relacjach.

Czuję się gotowa być Marią. Wkraczam w nowy etap i to nie jest ekscytujące ani przerażające, to jest naturalny proces, przed którym chylę czoła w pokorze i radosnym oczekiwaniu. 

Tak jak za każdym razem gdy odkrywałam, że jestem w ciąży ❤️




Komentarze

Popularne posty