Basia i Birth into Being

 Opowiem Wam o Basi.

Basia Blichowska jest dla mnie bardzo ważną osobą. Kiedy urodziłam Lilę i wszystko przytłoczyło mnie tak, że z ledwością łapalam oddech, odkryłam moc połączeń na Facebooku. Grupy wsparcia powstawały jak grzyby po deszczu a w nich hulały znane terapeutki, konsultantki i psycholożki (nazwisk nie podam, ale znajdziecie je w księgarniach). Łykałam wszelkie treści jak pelikan, utwierdzając się w przekonaniu, że gorszej matki niż ja to na tym świecie nie ma, więc przynajmniej w czymś nie mam konkurencji.

Na jednej z grup dowiedziałam się o istnieniu doul. Co znamienne, ich styl pisania komentarzy, to, jak ROZUMIAŁY bez oceny, bez dawania rad, bez wytykania błędow- to było jak wejście do raju. Przysięgam, że ten rodzaj komunikacji nie był mi dotychczas znany. Nie wiedziałam, że kobieta dla kobiety może być po prostu oparciem. Gdy podniosły mnie na tyle, że mogłam ten oddech wziąć i dostarczyć tlen do mózgu, postanowiłam sobie, że kiedyś zostanę doulą, bo muszę, po prostu muszę podać to dobro dalej, to musi się szerzyć, nie chcę, by jakakolwiek młoda matka, która stanie na mojej drodze została bez wzmacniającego przekazu, że jest wspaniała i wszystko robi dobrze, bo już sam fakt podjęcia się wychowywania potomstwa w tym pokichanym świecie to akt heroizmu i miłości w najczystszej postaci.

Moim problemem był brak umiejętności zaspakajania potrzeb dwójki malutkich dzieci naraz,  skutkiem czego to starsze wyładowywało frustrację na młodszym. Wtedy myślałam, że to moja wina i szalałam, autentycznie odbijało mi z poczucia winy. Czołowa polska psycholożka dziecięca napisała mi wtedy, że trzeba było nie rodzic dzieci z tak małą różnicą wieku. Jak się domyślacie, ta ekspertyza niewiele pomogła.

A Basia, jedna z pierwszych czytelniczek mojego bloga, na którym wylewałam swój ból, napisała: to nie zaczęło się od nich, od ciebie. To wzór toksycznej męskości, ktora wędruje po pokoleniach, to wzór kobiet- ofiar, to wszystko jest tam u was (bo jest u wszystkich) od setek lat i masz ogromną moc, skoro dostrzegasz, że coś jest nie tak, że tak nie powinno być.

A ja- że coooo??!!

Wtedy zaczęłam się zastanawiać. Ile tych wzorców, tych nieuświadomionych traum łazi za nami i stoi mi na przeszkodzie do osiągnięcia radości z macierzyństwa, do przeżywania miłości do własnych dzieci? Ile z tych bagien wciąga mnie i moje potomstwo codziennie a ja się duszę i nawet nie wiem, dlaczego?

Zresztą nie chodzi tylko o macierzyństwo. Ten szlam ciągniemy za sobą i przeszkadza nam żyć bez względu na to, czy mamy dzieci, czy nie. 

Z Basią,  pierwszą poznaną przeze mnie osobiście doulą nawiązałam wtedy bardzo bliską relację, swoje marzenie spelniłam- doulą także zostałam, jednak uwielbienie do tej pierwotnej inspiracji zostało w moim sercu na zawsze. Tak wiele jej zawdzięczam. Na "żywo" widziałyśmy się kilka razy i każdy z nich był wręcz magiczny.

Jeden z momentów, kiedy po raz kolejny szeroko otworzyłam oczy dzięki Basi to kiedy szczegółowo zaznajomiłam się z metodą szamanskiej medytacji, której Basia jest orędowniczką i instruktorką- Birth into Being. To terapeutyczna technika, dzięki której wracamy mentalnie do momentu naszych narodzin. Nie oszukujmy się, to była trauma, palec w górę, kto z moich czytelników może powiedzieć, że jego narodziny pozbawione były przemocy, lęku, bólu, strachu, upokorzenia, separacji i szorstkości. Społeczeństwo pełne jest ludzi chodzących z nieuświadomionym urazem okołoporodowym, który wpływ ma na jakość naszego życia. Na to, jak postrzegamy świat. Swoje miejsce w nim. Siebie. Ludzi. Dzieci.... Jest jakby filtrem, przez który patrzymy nawet nie wiedząc o jego istnieniu.

Dzięki Basi wiele osób sięgnęło świadomością do tego fundamentalnego momentu, co pozwoliło im zbudować wspomnienia na nowo. Wymienić przemoc na delikatność. Strach na żywą troskę. Ból na przyjemnośc. 

Napisać scenariusz na nowo.

Doświadczam w tym roku niebywałego zaszczyt ponieważ bardzo delikatnie pomagam Basi zorganizować jeden z jej warsztatów Birth into Being nieopodal Szczecina. Miejsce wydaje się niezwykle gościnne, wręcz stworzone dla poruszających medytacyjnych podróży, które muszą odbywać się w atmosferze intymności i bezpieczeństwa. Podczas warsztatów może się dziać sporo- to są tony emocji, które poddawane uciszaniu i tłamszeniu przez dziesiątki lat, mają w sobie ogromny ładunek.... I nagle znajdują ujscie.... Bum.

Ale nie musicie się bać. Basia ma przeogromne doświadczenie w przeprowadzaniu swoich podopiecznych na drugi brzeg. Wykazuje się doskonałym wyczuciem, u kogo ten proces nie może być zbyt gwałtowny że względu chociażby na obecną sytuację rodzinną. Obie zgodziłyśmy się na przykład, że ja nie mogę rozkleić się zbytnio podczas odnajdywania prawdy o swoich początkach- w pokoju obok będą moje dzieci (i psy), które będą potrzebowały funkcjonalnej matki wieczorami. Basia wie. Rozumie. Dostosowuje się. Kocham w niej tę przenikliwość i elastyczność.

Kochani, wy też możecie pomóc sobie pomóc i pojawić się w Wilczej Osadzie w pierwszych dniach sierpnia. Wasze życie nigdy już nie będzie takie samo po spotkaniu z Basią. Po tym, co ma Wam do zaoferowania. To co się wydarzyło na porodówce to nie wina Wasza. Ani waszych mam. Ani nawet lekarzy i położnych, którzy wtedy byli na zmianie.

To nie zaczęło się tam.

Ale mamy moc to zmienić.

https://facebook.com/events/s/birth-into-being-narodziny-na-/972800660891921/


Na zdjęciu sprzed 8 lat Lilunia na plaży z Basią- to było nasze drugie (z trzech lub czterech) w życiu spotkanie- pamiętam, że bardzo wiało i moja coreczka tak ufnie wtuliła się w tę czarującą kobietę- generalnie nie miała ufności do nieznanych sobie osób. Chyba, że były wyjątkowe ❤️










Komentarze

Popularne posty