12 lat temu

 Z wszystkich czterech moich porodów ten wskutek którego powitałam Liliankę wspominam najbardziej dramatycznie. Przyszła na świat w ekspresowym tempie. Czuliśmy się z Marcinem porzuceni i zaniedbani. Byłam przerażona. Urodziłam podpięta do KTG pasami. Po wszystkim długo się trzęsłam. Nie był mi dany wyrzut oksytocyny. Doznałam silnego szoku. 3 dni spędzone w szpitalu po porodzie były bardzo ciężkie.

Potem moja królewna przez 8 miesięcy cierpiała na silny refluks. Do dziś mam w uszach jej rozdzierający serce, pełen bólu krzyk. Nie przybierała na wadze. To były długie miesiące.... jak zimowa noc, po której nareszcie pokazało się ciepłe słońce. Czujesz jego otulające promienie na twarzy i chociaż dopiero co było ci tak bardzo trudno, rozkoszujesz się pięknem życia w ekstazie. 

Tak było z moją relacją z Lilunią. Gdy minął nagle refluks, to jakby ktoś zdjął z okna ciemną, grubą, zatęchłą kotarę. Zobaczyłam całą cudowność tego dziecka. Zakochałam się na śmierć i życie.

Mój zachwyt Lilianką nie słabnie, wręcz przeciwnie, jej wyjątkowość, mądrość, dojrzałość, miłość do maluchów wzruszają mnie każdego dnia na nowo. Była takim słodkim dzieciątkiem, teraz jest nastolatką i z podziwu wyjść nie mogę jak mimo tych wszystkich trudności przez jakie przeszlismy ona wyrasta na taką niesamowitą młodą kobietę. Ma jakby w sobie zbroję przeciwko całemu syfowi tego świata 

A dziś wkracza w trzynasty rok życia ❤️




Komentarze

Popularne posty