Wyfruwania

 Dziś ostatni dzień pięciodniowych półkolonii Lili w Białymstoku. 

Pierwszego dnia jechałam z nią rzecz jasna raniutko, dwa autobusy z przesiadką i odebrałam nie bacząc na deszcz i piszczące maluchy. Był to wyczerpujący dzień, ale ileż szczęścia.

Drugiego pojechałam z nią już tylko jednym autobusem w miejsce przesiadki. Wracała sama, jak w kolejne dni.

Trzeciego wsiadłam z nią w pierwszy autobus i wysiadłam za chwilę. 

Czwartego odprowadziłam ją tylko na przystanek

Dzisiaj pomachałam jej tylko w drzwiach mieszkania. 

Wszystko w 100% komfortu Lili. Po prostu każdego dnia miała w sobie więcej przestrzeni na własną wolność, samodzielność, decyzyjność.

Jestem bardzo wzruszona tym stopniowym zwiększaniem odwagi u dorastającego dziecka, tym, jak naturalnie to przebiega, ale także rozkwitem własnego zaufania w jego kompetencje. Obie wyfruwamy z pewnego etapu a bycie w tym tak bardzo razem dodaje mocy skrzydłom.







Komentarze

Popularne posty