Duże dzieci

 Ostatnie miesiące to dla mnie bardzo ożywczy epizod w serialu życia. Moje starszaki dorastają. Felek zaraz skończy 14 lat, jest wspaniałym młodzieńcem, ma niesamowite poczucie humoru, zaskakuje mnie swoją przenikliwością, ale chyba najbardziej otwartością w kontakcie z nami i wyrażaniu swoich uczuć. 

Odkąd urodził się Guciutek nie miałam dla moich "dużych dzieci" zbyt dużo czasu, oni jednak nigdy nie byli problematyczni, akceptowali rzeczywistość. Narodziny Loci odcięły mnie od całej reszty. Czasami Felek czy Lila mnie potrzebowali, ale nie byłam dostępna. Czułam, że ich tracę, jednak obecne czasy przynoszą ogrom ulgi. Locia jest coraz starsza.  Zaczynamy powolutku się z nią dogadywać. Odradza się przestrzeń na komunikację ze starszakami. A one bez pretensji, miękko i wdzięcznie wracają do mnie. 

Felek przechodzi przez etap poznawania prawdy o sobie, o swojej wyjątkowości, o tym, że jest wrażliwy i że to nie jest wyrok. Znajduje się w miejscu bezpiecznym dla takich odkryć. Nie musi zupełnie nikogo udawać. Wczoraj mieliśmy rozmowę o swoim miejscu na świecie, o domu, o podróży, o żegnaniu dziecka, którym przestaje być, a które miało dobre życie. Nieskrępowane dzieciństwo to posąg, który im daliśmy. Z nim mogą osiągnąć wszystko. Owszem, bywało trudno, jednak dzis stoi przede mną nastolatek, który potrafi powiedzieć, że jest smutny, postawić swoje granice, poprosić o coś, który wciąż uwielbia spędzać czas z rodzicami a jednocześnie ma kolegów i gdy oni są w pobliżu, znikają razem na całe dnie; nastolatek, który płynnie mówi i czyta po angielsku, ma zainteresowania i wie, jak je realizować w kierunku rozwoju.

Odczuwam przyjemność z przebywania z moimi dziećmi. Te duże są jak balsam- a przecież bywało tak różnie- są wspaniałym dowodem na to, że ścieżka jaką obraliśmy jest wlasciwa.



Komentarze

Popularne posty