Burza i po burzy

 


Grzmoty wśród gór są jak pochrapywanie olbrzyma przewracającego się na drugi bok. Myślisz, że najgorsze za tobą, ale jeszcze kilka sapnięć i mruknięć nadchodzi w krótkiej serii a zanim się zorientujesz, cały koncert się powtarza.
I szum deszczu. Jednostajny, nudny, przeszywający chłodem aż do kości nawet jeśli grzejesz stopy owinięte grubaśnym kocem przy kominku.
Woda jest wszędzie, pod łóżkiem, w piórniku na stole pod zadaszeniem i na psich łapach.
Dzisiaj nagle poczułam ciepło. Locia pół dnia latała na golasa. Na chwilę zza chmur wyszło słońce i przybiło piątkę panelom słonecznym. Locia ubrała słomkowy kapelusz i latanie na golasa nabralo nowego wymiaru. Połowa grudnia zaraz, proszę państwa.
Kolekcja komiksów Felka zamokła, wiele z nich do wyrzucenia.
Wysterylizowaliśmy nasze kotki.
Kupiłam używany strój Spider-Mana dla Gustawka pod choinkę.
Lila uczy się filcować.
Ja uczę się lubić powolne życie.
Takie, w którym jestem blisko tego wszystkiego i nie chcę uciekać.
Locia śpi obok w sukience w tygryski. Zanim usnęła, śpiewala: "Sukienusia, sukienusia, mam sukienusię..!" Ja popijam wino i słucham deszczu.

Komentarze

Popularne posty