Bez asysty

 Wróciliśmy na nasz land I okazało się że siane i sadzone z miłością roślinki dały plon. Że wystarczyło usunąć korzenie inwazyjnych łapczywych dzikich jeżyn oraz większość kamieni z gleby aby pomidorki, arbuzy, miechunka, melony i dynie poczuły się na tyle komfortowo by bez naszej obecności, podlewania i nawożenia rozrosły się i zaowocowały. Zobaczyłam to i poczułam radość. Znalazłam przyjemność w powtarzaniu frazy "ogrodnictwo bez asysty" i utwierdzaniu się w swoim ulubionym przeświadczeniu, że im mniej, tym więcej. Nie było nas tam ponad 3 miesiące.

Jednak nie wszystko sobie tak świetnie poradziło! Nie przetrwały np. papryki i marchewki.
A więc może one będą potrzebowały jakiejś asysty.... a może następnym razem stworzę im takie warunki by i one piękne życie dostały same od siebie.
Przecież o to właśnie idzie w porodach oraz rodzicielstwie a więc pewnie i w ogródku..... o tworzenie warunków a potem tylko podziwianie efektów! 🥰



Komentarze

Popularne posty