Lilunia na obozie

 Od prawie 2 tygodni bawimy w Polsce i dzisiaj nastał wielki, długo przez nas wszystkich oczekiwany i analizowany dzień- odstawiliśmy Lilunię na dziesięciodniowy obóz teatralno- aktorski. W miejsce, gdzie nikogo nie znała, które śniło jej się po nocach, którego pragnęła i obawiała się jednocześnie! Muszę napomknąć, że obóz był jej marzeniem i jego spełnienie wręcz na nas i dziadkach wymusiła 😏 Mimo to stres był. A po mojej stronie teraz jest mieszanka ulgi i zmartwienia, napięcia i oddechu.

Mam straszną pyłkowicę i nawet nie mogłam jej dzisiaj należycie wspierać. Przyszła  nawet myśl, że jestem egoistką, bo gdybym brała leki to mogłabym lepiej się czuć a że wybieram bez leków to stałam się bezużyteczna dla otoczenia.
Potem zobaczyłam grupę starszych dziewczynek i chłopców przed ośrodkiem i ciało moje przeszedł dreszcz na wspomnienie wlasnej młodości, przez mój mózg przegalopowały spuszczone z uwięzi wspomnienia czasów, kiedy miałam naście lat i błądzenia po meandrach pseudodorosłości.
Dziecko mam nadprzeciętnie mądre, piękne ale też wysoko wrażliwe i tylko ta cecha nie daje mi spać po nocach, to cholerne błogosławieństwo i przekleństwo w jednym, bagaż z którego można czerpać albo się w nim zatracić, w zasadzie jedno robisz naprzemiennie z drugim i budzisz się uświadamiając sobie że całe twoje życie to tylko szarpanina rozpaczy z zachwytem.
Wiem, że nie mam nic do gadania, że nie uchronię jej przed tym tak, jak i mnie nikt nie uchronił.
Musi to przeżyć a ja będę obok tak jak się da..
A tymczasem chcę wierzyć że spędzi radosne wakacje nad jeziorem realizując teatralną pasję ❤




Komentarze

Popularne posty