RADZĘ SOBIE

 Jeszcze niedawno dwoje płaczących dzieci miotających się konwulsyjnie na moich kolanach uznałabym za porażkę i dźgana wyrzutami sumienia prawdopodobnie sama wpadłabym w łzawą rozpacz nad tym, jak sobie nie radzę, jaka kiepska matka ze mnie, dysfunkcyjna. Dzisiaj jednak tuląc ząbkującego (albo w jakiś inny niepojęty dla mnie sposob ciężko przez los pokaranego) bobasa i czterolatka po batalii (wiem ze w użyciu była koparka) z drugim sobie podobnym, dotarło do mnie, że radze sobie wyśmienicie.

Dzieci mają mnie na posterunku i mogą sobie płakać, mają komu. Umiem w takich chwilach byc i wesprzeć, umiem nie popadac w spirale obwiniania, szukania rozwiazan, uspokajania na siłę. Nie obchodzi mnie za bardzo powod ich płaczu, bo za dużo w tym skupiania się na tym co było lub bedzie a tu przeciez liczy się święte teraz. Radze sobie z tym.




Komentarze

Popularne posty