Ta, Która Wie

 Minął nam dziewiąty dzień w niemieckiej wioseczce Kragen. Czas magii. Aniołów. Dla nas wszystkich głębokiej terapii. Nawet psu przeszła tajemniczego pochodzenia egzema z uszu. Oba czworonogi chodzą zrelaksowane, dzieci osiągnęły stan normalnego dla siebie zwolnionego, introwertycznego tempa😊 Każdy dzień dosłownie płynie jak czółenko w spokojnym nurcie. Marcin, chcąc się w jakikolwiek sposób odwdzięczyć za dobro, które w formie wręcz niepojętej nas zalało, zaoferował pomoc na farmie, wstaje rano i ogarnia liczne zwierzaki: konie, osiołki, kozy, owce, świnie, kury, kaczki. Ja głównie leżę, chociaż nie unikam spacerów po lesie. Zbieramy i jemy dużo grzybów. Czuję, jak mi służą, dosłownie ich łaknę. Kanie, czernidłaki. Jajka, mleko, kartofle z farmy. Dzieciaki jeżdżą rowerami do pobliskiej obory i tam piją mleko ze specjalnego automatu. Wrzucasz monety i mleko leci w ilości opłaconej. Obliczyli, ze kubek to koszt 27 centów... 🐄

Była dziś u mnie położna. Słynna na tę okolicę. Nie dziwię się. To kobieta, wktórej mimo raczej młodego wieku, nie ma lęku. Powiedziałam jej na wstępie, że koleje losu jakie doprowadziły nas w to miejsce są skomplikowane, ale ja do szpitala nie pójdę i to jest punkt historii. A ona na to, że oczywiście, że nie.
Pokochałam ją od pierwszego wejrzenia.
Wypisze dokumenty po porodzie. Zbadała mi mocz, ciśnienie, drewnianą trąbką osłuchała serduszko bobaska, założyła kartę pacjenta. Powiedziała, że czuje, że poród nastąpi raczej w listopadzie, niż w grudniu. Ulżyło mi. Wszak bobas we śnie mówił, że 21 listopada 😊
Nie zadała ani jednego głupiego pytania. Chciałam jej coś zapłacić za jej czas, nic nie wzięła, bo i tak ma blisko pacjentkę. Jeszcze dała nam parę zdrowych przekąsek dla dzieci. Kazała dzwonić w razie pytań, problemów. Zajrzy jeszcze z raz przed porodem. Uściskałyśmy się na pożegnanie, chociaż koronaspece nie zalecają.
Gdy wyszła, byłam w euforii.





Komentarze

Prześlij komentarz

Popularne posty