Szybka zmiana
Dosłownie przedwczoraj właściciel mieszkania, w którym od
ponad miesiąca gościmy i zamierzałam urodzić, okazał swoje zaawansowane niezadowolenie, że są z nami psy. Podobno zostawiają po sobie zapach na lata. I on nie chce u siebie psów, więc my możemy zostać ale psy mają zniknąć.
Pominę moje osobiste przemyślenia na temat tego, co ma w głowie taki człowiek, żal mi go. Szanuję i współczuję.
My oczywiście stanęliśmy przed dylematem gdzie się podziać bo zostało mi raptem
kilka tygodni do porodu. Opisałam naszą sytuację na kilku grupach, wiedziałam, że muszę zgłosić się o pomoc do porodowych bojowniczek z Andaluzji, które nie robią pod siebie na hasło ,,poród be
asysty" oraz do unshoolersów dla których podróżowanie z 3 dzieci pod koniec ciąży nie jest niczym nadzwyczajnym. Po prostu do swoich....
Nie musiałam długo czekać, zaraz pojawiło się kilka opcji, wśród których
najlepiej zabrzmiała zlokalizowana w Niemczech przepiękna farma wyposażona w pokój porodowy. Farmą zarządza pasjonatka życia w zgodzie z naturą,
miłośniczka zwierzaków, matka 9 dzieci. Nieopodal mieszka położna, której misją jest wspieranie kobiet takich jak ja: zdecydowanych rodzić samotnie kosztem wszystkiego. Podpisze papierek i zjawi się w razie potrzeby. Numerem dwa jest pewna dzielna mama mieszkająca w ogromnym domu we Francji, sama rodziła bez asysty, zaproponowała, że możemy u niej zostać ile chemy.
Pojedziemy tam gdy tylko wyrobimy maleństwu paszport :)
Jestem
szczęśliwa.
Zmęczona, ale szczęśliwa.
Jest to takie życie,
jakiego chciałam,
pełne niespodzianek, ale nawet Felek (nie celujący
ostatnio jeśli chodzi
o optymizm) przyznał,
że
zauważył,
iż
każdy
pojawiający się problem w naszym
życiu
prowadzi do czegoś o wiele lepszego.
Bardzo trafne!
Komentarze
Prześlij komentarz