Rozkręcić się

  Dziś mija dokładnie tydzień odkąd zawitaliśmy w Austrii. 

Mam wrażenie, że przez ten czas moje ciało nastawiło się na gniazdowanie.... Najchętniej nie widziałabym się z nikim tylko leżała w łóżku całymi dniami z przerwami na toaletę i jedzenie. Poruszanie się sprawia mi już niemały kłopot. Brzuch mam ogromny a to dopiero początek siódmego miesiąca. Ciężko mi sobie wyobrazić, jak ja wyrobię do grudnia.

W dodatku życie toczy się dalej! A z pewnością życie dzieciaków żądnych stymulacji, towarzystwa, zajęć.

Właśnie dzisiaj była w odwiedzinach mama z 3 dzieciaków (mówią po angielsku), po okresie początkowej nieśmiałości młodzież zakumplowała się i poumawiała na zajęcia z robotyki, wymienianie się legiem i imprezę urodzinową. Ja chłonęłam każde słowo na temat realiów homeschoolingowego i ogólnie rodzinnego życia tutaj; okazuje się, że zajęć różnorakich w pobliskim mieście Linz jest mnóstwo, ludzie się sympatyczni a okolica bezpieczna. Wszystko zapowiada się bardzo optymistycznie. Nie mam siły na ekscytację, chcę przetrwać do porodu, ale żeby przetrwać muszę wiedzieć, że dzieci są względnie zadowolone. Worldschooling w odmianie ciążowo porodowej. 

Już niebawem Lila dołączy do polskiej drużyny harcerskiej.... Mają zbiórki, biwaki, wycieczki, wszystko maks. godzinę drogi autem. Perfect. Napisała do mnie też mama z Finlandii (ma 10 letniego syna), że niebawem przenoszą się w te rejony i szukają towarzystwa. Proszę bardzo. Towarzystwa ci u nas dostatek. My też będziemy miały wspólne tematy, bo wcześniej mieszkali oni w Andaluzji i uciekli, gdy tylko rozpętało się lockdownowe piekiełko. Hmm, skąd my to znamy...

Im dzieci są starsze, tym dograć to wszystko, zorganizować i zapewnić wszystkim psychiczny dobrobyt jest trudniej. To takie minusy wybranego przez nas stylu życia. Znowu inny kraj, inny język, inna mentalność. I chociaż oczywistym jest, że takie zmiany ubogacają i poszerzają horyzonty, idą za tym wyzwania, którym podoływanie w trzecim trymestrze ciąży zdaje się pracą ponad siły. A dzieciarnia litości nie ma :) Felek nastolatkuje, Lila z Gustawem jeszcze nie, ale za to żądni są bodźców od rana do wieczora. Nadąż tu człowieku!

Mimo wszystko jestem spokojna, bo jakoś to wszystko zapina się na ponad połowę guzików. Felek się trochę rozruszał dzisiaj z nowym kolegą (nieznacznie tylko młodszym od siebie), chociaż oboje skrajni introwertycy. Już wspomniałam o tej robotyce, Felek chce chodzić i nie zniechęca go fakt, że zajęcia po niemiecku. Chyba już przywykli, że nie zawsze się wszystko rozumie, ale przy minimalnym wysiłku zawsze znajdzie się jakąś płaszczyznę komunikacji a język... przychodzi. Jestem bardzo dumna z Felitka, że się nie zacietrzewił i nie zamknął tylko chce spróbować. I z siebie, że umiem się w tym temacie zdobyć na luz, jakiego chyba nigdy w sobie nie miałam :)




Komentarze

Popularne posty